Protoplastą mojego rodu był Józef Zgóralski. Miał syna Józefa i 2 córki Elżbietę i Karolinę. Józef ukończył gimnazjum niemieckie w Brodach i prawo we Lwowie. Był tam sędzią Sądu Okręgowego. Córka Elżbieta wyszła za mąż za urzędnika skarbowego Orłowskiego. To małżeństwo miało dwoje dzieci: Ludwika i Stefanię. Ludwik ukończył gimnazjum niemieckie w Brodach, prawo we Lwowie i był rewidentem kas Stefczyka. Stefania ukończyła seminarium nauczycielskie w Brodach. Wraz z ciotką Karoliną mieszkały razem w domu rodzinnym i pracowały w Brodzkiej Kasie Oszczędnościowej. Sponsorem kasy był znany księgarz Feliks West.
W początkach tworzenia się państwa polskiego do Brodów przyjechali bracia Stefan i Wacław Zassowscy, uciekając z Ukrainy przed rewolucją rosyjską. Ich ojciec jako obszarnik został pozbawiony majątku i zgładzony. Stefan miał prawie ukończoną politechnikę w Petersburgu. W Brodach zaangażował się w starostwie przy odbudowie zniszczeń wojennych. Młodszy Wacław wstąpił do Legionów. W bitwie w obronie Lwowa przed Armią Czerwoną pod Zadwórzem stracił nogę. Stefan ożenił się ze Stefanią Orłowską. Rodzice mieli dwoje dzieci: Lubomirę i o 5 lat młodszego Lesława.
Lubomira, urodzona w 1924 r., ukończyła do wojny 3 klasy gimnazjum, zdawała egzaminy w Konserwatorium Lwowskim w klasie fortepianu. Lesław prawie ukończył podstawówkę. Moją ukochaną nauczycielką była Jarosława Sucharoska. Po kilku latach pracy przy odbudowie ojciec został powiatowym inspektorem ówczesnego PZKW. Miał dużo wyjazdów do likwidacji pożarów. Trzymał furmana i 2 konie. Konie poszły na wojnę. Po 17 września 1939 roku ojciec zaszył się w leśniczówce i wraz ze Stasiem Szymusikiem pracowali jako drwale.
Razem z mamą i ciotką Karoliną żyłyśmy ze sprzedaży ekwipunku dla koni. Po wkroczeniu Niemców pracowałam w kancelarii nadzoru lasów. Ojciec wraz z notariuszem Wolnikiem prowadzili sklep "Rolnik". W czasie działań frontowych i odwrotu wojsk niemieckich zostaliśmy nagle wysiedleni z Brodów. Zatrzymaliśmy się u krewnych we Lwowie, a potem wyjechaliśmy do Kolbuszowej, nieznanej nam miejscowości. Tam razem z bratem chodziłam na darmowe dla nas tajne komplety, prowadzone przez profesora z Liceum Krzemienieckiego Siedmiograja, któremu mam wiele do zawdzięczenia.
W Kolbuszowej zdałam maturę i wyjechałam do Krakowa a potem do Gliwic, gdzie stworzono nam dobre warunki bytu i studiów. Rodzice moi przenieśli się do Tarnobrzegu, gdzie ojciec był powiatowym inspektorem PZU. Oboje z bratem ukończyliśmy studia Na Politechnice Śląskiej. Po studiach wyszłam za mąż za kolegę Henryka Zawiślaka.
Zaangażowałam się do pracy w Instytucie Metalurgii, potem w Instytucie Metali Nieżelaznych. Tu zrobiłam pracę doktorską, a za kilka lat pracę habilitacyjną. Obie obroniłam na Wydziale Górniczym Politechniki Śląskiej. Przez parę lat prowadziłam wykłady i zajęcia na Wydziale Geologii Politechniki Śląskiej.
Po śmierci ojca matka przeniosła się do nas. Była dla mnie wielką pomocą w gospodarstwie i wychowaniu dzieci Bożeny i Jarosława, którzy też ukończyli Politechnikę Śląską.