Czwarty Zjazd Brodzian poświęciliśmy pamięci zasłużonego dla kultury polskiej wydawcy i księgarza Feliksa Westa.
Zjazd odbył się w dniach 23 i 24 maja 1996r. Większość uczestników przyjechała już po południu 22 maja, a ostatni opuścili gościnny "Start" 25 maja po obiedzie. Obecne w tym roku były 52 osoby (dla porównania na I Zjeździe w 1993 r. było tylko 27). Gdyby nie zły stan zdrowia i rodzinne obowiązki byłoby kilkunastu uczestników więcej. Siedmioro np. musiało zrezygnować w ostatniej chwili. Mimo to grono brodzian powiększyło się dzięki telefonom, telegramom i nadesłanym listom, które odczytaliśmy zaraz na wstępie. We wszystkich dominowało ubolewanie i żal, że sami nie mogą wziąć udziału w spotkaniu; przekazali pozdrowienia i najlepsze życzenia owocnych obrad.
Z Buenos Aires zadzwonił Tadzio Misiak tęskniący do ojczystych stron, Mietek Miller telefonował z Krakowa, Marysia Pilszak-Turbiarz z Katowic, Irka Wendorf-Zacharewicz z Zabrza, Piotr Sirko z żoną Stasią z Bydgoszczy, Kazimierz Kołodziejczyk z Nowego Sącza, który po raz pierwszy wybierał się z żoną i synem. Zosia Wolnik przysłała telegram i napisała list. Obszernie i serdecznie napisał Antoni Rogucki z Warszawy, Danusia Grzybowska z Gliwic, Tadzio Irzabek z żoną Janiną z Niepołomic, Zosia Irzabek-Heynatowa ze Sławy, Czesław Poźniak z Tarnobrzegu, Tadeusz Mrygłodowicz z Gdańska, Zygmunt Lis z Krakowa, Stanisława Hrehorowicz-Tymicz z Nałęczowa, Wisia Czerska-Kamińska z Krakowa, Nusia Lubieniecka-Różycka z córką Basią z Londynu, Irena Turczyn z bratem Antonim z Wrocławia, Stanisława Bednarowska-Sołtysik z Gdyni, Jadwiga Wolnik-Mueller z Gliwic, Bela Adler z Warszawy, Zofia Konrad-Kapałka z Tuchowa, Maria Kowalewska z d. Stockel z Wrocławia, Janka Wąsowicz z Warszawy, Anna Bednarowska-Stockel z Opola. Urszula Andrejczuk z Rzeszowa przysłała widokówkę z wymowną sentencją: "Czas upływa - miłość pozostaje".
Spóźnił się list z Brodów pisany przez Genowefę Łabińską, która była w Wiśle w ub. roku w gronie gości z Brodów. W imieniu całej polskiej brodzkiej parafii pozdrawia wszystkich uczestników Zjazdu, dziękując za otrzymywaną od nas pomoc i wsparcie. Nadal modlą się pod gołym niebem, a ofiarowany im obraz Brodzkiej Madonny peregrynuje także po okolicach Brodów. Stan pielęgnowanego obrazu jest bardzo dobry.
Po otwarciu Zjazdu i powitaniu przybyłych, uczciliśmy chwilą milczenia pamięć brodzian, którzy w latach wojny i późniejszych odeszli z tego świata, a mogliby być wśród nas. Z grona żyjących brodzian szczęśliwie nikt w tym roku nas nie opuścił.
Potem miało miejsce nieoczekiwane i zaskakujące miłe wydarzenie. Różnorodna i konsekwentna, nieraz ofiarna praca wielu brodzian i wierna pamięć o mieście ich młodości została dostrzeżona i wysoko oceniona przez Zarząd Główny Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich we Wrocławiu. (Prawie wszyscy brodzianie są członkami jednego z oddziałów tego Towarzystwa). Delegat Zarządu Zbyszek Grata udekorował organizatorkę Zjazdów Stanisławę Valis-Schyleny honorową złotą odznaką "Semper fidelis". Wszyscy brodzianie przyczynili się do wyróżnienia, bo bez Nich nie byłoby Zjazdów.
Sprawozdania z rocznej działalności rozpoczęła organizatorka Zjazdu. Nie powiodło się w lipcu ub. roku sprowadzenie 15 brodzkich dzieci na kolonię letnią do ośrodka Kurii Biskupiej w Piekarach Śląskich, szczodrze opłaconej przez sponsorów z Ustronia. Wszystkie przyczyny tego niepowodzenia do dzisiaj są niewyjaśnione, m.in. były trudności paszportowe, z którymi nie poradził sobie ks. Musioł. Nie ustajemy w staraniach o odzyskanie lub przynajmniej udostępnienie części naszego kościoła żyjącym tam Rodakom. Po prośbach do prezesa Wspólnoty Polskiej prof. Stelmachowskiego, Czesław Poźniak z Tarnobrzegu pisał do kancelarii prezydenta Wałęsy, ostatnio zwrócił się do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Anula Andrzejewska powtarza gorącą prośbę do Ojca Świętego. Uczestnicy IV Zjazdu wystosowali jeszcze jedno pismo do obecnego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego z prośbą, aby na najwyższych szczeblach wystąpił w obronie praw polskiej mniejszości na Ukrainie do ojczystego języka, religii i kultury. Podpisali się wszyscy uczestnicy z podaniem swoich adresów. Do tej pory proszeni o interwencję przyznają rację i obiecują pomoc, której nie widać. W bieżącym roku zwróciło się do brodzian Polskie Towarzystwo Opieki Nad Grobami Wojskowymi we Lwowie (290000 Lwów-Centrum, ul. Słowackiego 1) - z prośbą o przekazanie wiadomych danych dotyczących Cmentarza Legionistów w Brodach. Kilku z nas odpowiedziało na rozesłany apel. Posłano do Lwowa wiarygodne dane od Jacka Grzybowskiego, od Bolka Niemczewskiego (nawet z mapką sytuacyjną), od Wisi Rycerz oraz zdjęcia pomnika na mogile Powstańców z 1863 r. Prośba inicjatorów tego przedsięwzięcia jest ciągle aktualna. Wszystkie zapamiętane dane o cmentarzu, zdjęcia oraz wyjaśnienie cyfry "2632" (czy to ilość grobów?) proszę kierować do Lwowa na adres: Włodzimierz Popławski, ul Słowackiego 6/6, 290000 Lwów-Centrum, tel. 746876, albo na znany adres wiślański. Robimy starania o umieszczenie na brodzkim cmentarzu krzyży, upamiętniających tych brodzian, którzy zginęli w latach wojny, i którzy nie mają miejsca swego pochówku. Dane o nich proszę nadal kierować do Wisły.
Danusia Sirko-Bazielich, niestrudzona skarbniczka, złożyła sprawozdanie ze stanu naszych finansów, których pilnuje skrupulatnie przy pomocy Wiesi Goliszowej-Dzikiewicz i Leszka Zassowskiego.
Wacław Fastnacht z Krakowa podjął się trudnej i niewdzięcznej roli zbierania paczek z darami, kupowania żywności, słodyczy, pomocy szkolnych i przygotowania paczek dla rodaków w Brodach, dowożenia ich do przewoźnika w Jarosławiu, skąd jadą do Lwowa. Wacław ma najbliższy spośród nas kontakt z Brodami. Obecnie stara się o nauczycieli języka polskiego dla brodzkich dzieci i dorosłych. Znajomość polskiego jest tam niewielka, a ciągle jeszcze zastraszeni Polacy sami przejawiają w tym kierunku znikomą inicjatywę. Dużo czasu i zapału poświęcił W. Fastnacht na naukowe opracowanie życiorysu wielkiego brodzianina Feliksa Westa. Praca przeznaczona jest do Polskiego Słownika Biograficznego.
Wśród szesnastu uczestników przybyłych na Zjazd Brodzian po raz pierwszy była wnuczka patrona tego Zjazdu Klementyna Dominas-West, znana nam Lala, córka pani Marii West. Przywitana została przez wszystkich uczestników szczególnie gorąco. Wzruszona pamięcią o jej dziadku i serdecznym przyjęciem zaprosiła wszystkich na kolejny Zjazd Brodzian do Milicza.
Zgodnie z panującym na naszych zjazdach zwyczajem, pierwszorazowi uczestnicy przedstawiają się, przypominają miasto, ulice, szkoły, nauczycieli, rówieśników. Tym razem po raz pierwszy było tak dużo osób, że zabrakło czasu na przedstawienie się Tadeusza Grzymkowskiego, Oktawii Górniok, Krystyny Babiarz, Romualdy Czerny-Olszyckiej, Tadeusza Czerny, Eugenii Junak, Bronisława Brojanowskiego. Zabrakło niestety czasu, aby wysłuchać wspomnień Stefanii Froli-Miszczak o bohaterskiej ucieczce razem z Władzią Miller-Pawłowską z zesłania w Kazachstanie do Polski. Wspomnienia Władzi p.t. "Ucieczka" postaramy się powielić i udostępnić zainteresowanym. W sposób wzruszający przedstawiła się Henryka Chmielarzówna-Krzan wierszowanym "Czy pamiętasz … te kochane nasze Brody?" (całość dodana do sprawozdania). Zabrakło też czasu na przygotowane przez Zbigniewa Iłowskiego wspomnienia o działalności AK na ziemi brodzkiej.
W przerwie obiadowej wszyscy pozowali do pamiątkowego grupowego zdjęcia i do dziesiątków zdjęć amatorskich.
Pierwszy dzień Zjazdu zakończyła uroczysta kolacja przy świecach, z toastami, przy lampce szampana. A potem było długie biesiadne śpiewanie wszystkich zapamiętanych z Brodów piosenek harcerskich, legionowych i ludowych. Ten chóralny śpiew brzmiał naprawdę bardzo ładnie i pozostanie w pamięci brodzian.
Drugi dzień rozpoczął się spacerem do parafialnego kościoła na Mszę św. w intencji brodzian. Msza odbyła się we wzruszającym, podniosłym nastroju. Ksiądz proboszcz w kazaniu poruszył wszystkich przypomnieniem tragicznych losów miasta i jego mieszkańców, teraz rozproszonych po całym świecie. Zgodnym chórem śpiewali brodzianie pieśni, o których rozpisanie na kartkach zadbał - mimo nieobecności - Piotr Sirko. Ostatnią zaśpiewaną pieśnią była "Matko Najświętsza z Kościoła Brodzkiego".
Słoneczna pogoda dopisała tego dnia więc można było w drodze powrotnej wspiąć się na górkę do "Zacisza", aby zobaczyć z bliska starą, drewnianą, zabytkową willę, a w niej kolekcję różnorakich dzwonków, pokrzepić się filiżanką kawy.
Po obiedzie 44 uczestników wybrało autokarową, widokową, prawie czterogodzinną wycieczkę przez beskidzkie przełęcze i szczyty do Jeziora Żywieckiego. Przy pięknej pogodzie widoczność była doskonała. Bardzo dobrze w roli pilota, z mikrofonem w ręku, wypadła Krysia Szuberlak, która przy dyskretnej pomocy kierowcy w sposób dowcipny urozmaicała czas. W przerwie degustowano w piwiarni przy browarze doskonałe żywieckie piwo. Wszyscy wrócili z wycieczki zadowoleni i w dobrej kondycji.
Jak każdego roku, udostępniona była do oglądania i poczytania wystawa rzadkich brodzkich pamiątek, takich, jak: Jednodniówka z okazji XV-lecia niepodległości ziemi brodzkiej, Obrazki z przeszłości Brodów i powiatu brodzkiego, unikalna Kronika powstania pomnika Józefa Korzeniowskiego w Brodach (dziełko F. Westa), dwa sprawozdania roczne Dyrekcji Gimnazjum Państwowego im. Korzeniowskiego i jedno z prywatnego gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, komplet oryginalnych pocztówek brodzkich, wydanych przez Wł. Kocyana, duży album zdjęć szkolnych, potężna kronika trzech Zjazdów Brodzian i cztery albumy zdjęć Zjazdów. Z nowych wydań książkowych były: "Podkamień - apokaliptyczne wzgórze" autorstwa Zb. i Z. Iłowskich, "Moi brodzcy Żydzi" Anuli Andrzejewskiej, "Brody - przypomnienie kresowego miasta" Z. Kościowa" i tegoż autora "Motywy brodzkie" (dodruk tych książek był do nabycia u autora), "Ucieczka" - wspomnienia Władysławy Miller-Pawłowskiej. Ponadto zapoznać się można było z "Brody - Kresy wschodnie II Rzeczypospo-litej", z kalendarzem kresów południowo-wschodnich 1996 r. oraz ze sporą ilością wycinków z prasy i luźnymi zdjęciami.
Pieczołowicie przechowywany i stopniowo powiększający się zbiór pamiątek został zubożony o kilka eksponatów, w tym najcenniejsze zdjęcie wnętrza księgarni F. Westa i front jego kamienicy z rzeźbami głów Wieszczów i Korzeniowskiego. Część pamiątek już zwrócono, zdjęć jeszcze nie! Jest nadzieja, że wrócą do zbioru!
Niecodzienną okazją była możliwość nabycia świeżo wydanej książki. Są to bardzo ciekawe, rzetelnie udokumentowane wspomnienia uczestniczki wojny na Zachodzie - żony Jasia Kwaśnickiego. Autorka Bronisława Sanejko-Kwaśnicka swoje "Zapomniane dziewczęta" poświęciła żołnierzom - kobietom - Polskiego Korpusu Pomocniczej Służby Kobiet "Kompanii Transportowej". Była jedną z nich.
Zjazd brodzian był również i tym razem zjazdem rodzinnym. Spotkało się trzech braci Kwaśnickich: Marian i Jan z żoną Bronisławą Sanejko przylecieli z Nowego Jorku, a Staś z żoną Wandą przyjechał z Bydgoszczy. Spotkały się też trzy siostry Andrzejewskie: Danuta Kalita z Warszawy, Anula Heinrich z Katowic i Jadzia Birula z Wrocławia. Trzy osoby reprezentowały rodzinę Czernych z Zabrza. Były dwie siostry Dzikiewiczówne i dwie siostry Schyleny.
Tadzio Skupień w Londynie co roku odlicza miesiące, tygodnie i dni dzielące go od Zjazdu brodzian, wśród których czuje się jak w najbliższej rodzinie.
Tradycyjnie po raz czwarty przebieg Zjazdu i panującą na nim serdeczną, rodzinną atmosferę opisała w Kronice Zjazdowej Anula Heinrich-Andrzejewska - niezastąpiony kronikarz. Odnotowała w niej powrót pomysłu Zbigniewa Kościowa, omawiany na I i II Zjeździe, rekonstrukcji brodzkiego pomnika Józefa Korzeniowskiego dłuta Antoniego Popiela. Wówczas dyskusję na ten temat odłożono z powodu braku miejscowości, która chętnie przyjęłaby do siebie brodzianina Korzeniowskiego. Obecnie Zbigniew Grata wrócił do tego pomysłu, widząc miejsce dla pomnika Korzeniowskiego w Brzegu. Mamy więc w perspektywie jeszcze jedną dużą sprawę do załatwiania.
Różnie ustosunkowali się brodzianie do pisania o sobie w doręczonych ankietach. Na pewno obecnie nikt nie będzie ich analizował ani opracowywał. Jako świadectwo losów ludzi wypędzonych z rodzinnego miasta oddane zostaną kiedyś do archiwum Ziem Wschodnich. Niech po każdym z nas pozostanie jakiś ślad w historii.
Pozostali do soboty uczestnicy Zjazdu jeszcze przed obiadem zabawiali się w śpiewanym korowodzie. Wszyscy wyjechali z Wisły zdrowi i cali, niezadowoleni tylko z tego, że Zjazd trwał tak krótko.